niedziela, 21 sierpnia 2011

10 dni.




Zdaje mi się, że ten tragiczny, smutny, zaganiany świat, zatrzymuję się czasem by spełnić czyjeś marzenie.



Zaledwie 10 dni wakacji. Nie pojawiałam się tu dość długi czas. Chciałam w pełni wykorzystać wakacje i słońce. Nie znaczy to jednak, że w ogóle tu nie zaglądałam, bo i owszem. Miałam kila rzeczy do załatwienia, można by powiedzieć do zamknięcia. Jestem właśnie w trakcie usuwania starych, opuszczonych przeze mnie photoblogów i innych kont na portalach 'społecznościowych', które w żadnym wypadku nie będą mi potrzebne. Przez te kilkanaście dni wydarzyło się kilka naprawdę śmiesznych, czy też ciekawych sytuacji, o których nie mogę niestety opowiedzieć, takich jak SŁONECZNIK, czy też HUŚTAWKA, KUKURYDZA. Aczkolwiek nie zawaham się użyć słowa SUKI. Nie no dobra, zawaham, bo to też ściśle tajne. Hmmm, od czego by tu zacząć. Więc, zaniechałam pisania tutaj od pójścia na ślub kuzynki. Powiem, że było miło. Pewnie, jak na wszystkich innych. Polecam również wypad do Łańcuta, telefony i pytanie dnia: CO KUPIĆ NA PREZENT? A właśnie spóźnione blogowe życzenia, powinny się tu ukazać 16 ' tego ale ok. Kochanemu Rafałowi w 17-ste urodziny NAJLEPSZEGO. Się wysiliłam, nie ma co. Nasze ognisko, trochę urodzinowe, trochę klasowe, trochę wakacyjne, jak zawsze w pełni udane. Chociaż komary, najwięksi imprezowicze, oczywiście na naszą 'imprezę' też wpadli. Kiełbasa podwawelska, resztka ketchupu, FRUGO, nie powiem kto wychlał moje! (I ARBUZOWEGO TYMBARKA.) I tak wszyscy wiedzą, że czarne najlepsze. Przynajmniej J. się ze mną zgodził. Się wszyscy uparli, że zielone. Dobra, kończę o frugo. Najlepsze ogniskowe kawałki: Strachy na lachy- moralne salto. Nie obyłoby się bez niej. Enej- komu. Nikt nie dosłuchał do końca. Sama nie wiem jakie są słowa do tej pory. Hey- mimo wszystko i oczywiście Rise against- hero of war, która najlepiej mi się kojarzy. Na dzisiaj chyba zakończę, szkoda przegrzewać szare komórki. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz